poranna kawa, wczesne wstawanie, dobre nawyki
Poranna rutyna

Moja poranna rutyna krok po kroku – część pierwsza.

poranna kawa, wczesne wstawanie, dobre nawyki
poranna kawa, wczesne wstawanie, dobre nawyki

Na samym początku chciałabym bardzo wyraźnie podkreślić, iż to, co zamierzam Ci przedstawić, to moja poranna rutyna. Kluczowe jest tu słowo „moja”. Myślę, że wiesz już, iż nie ma jednej, uniwersalnej metody dla każdego. Zaklęcia to rzucał Harry Potter, a nie ja. Do tego zwracam Ci uwagę na fakt, że jest to moja rutyna, która pasuje do mnie, ale do Ciebie już nie musi. Skoro jednak po trzech nieudanych próbach udało mi się wypracować skuteczny plan działania, to jestem przekonana, że Tobie również się to uda.

Poranna rutyna – moc małych kroków

Przejście ze wstawania o 7:00 rano do 5:00 było dla mnie nie lada wyzwaniem. W poprzednim poście wspominałam, że zajęło mi to prawie pół roku systematycznego wstawania z tygodnia na tydzień coraz wcześniej. Robiłam to małymi krokami (5 minut), dlatego trwało to tak długo. Rozumiem, że komuś może to wydać się zbyt długim czasem. Może nawet uzna, że to głupi plan. Ja jednak uważam, że jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie.

Początki były trudne i to wcale nie ze względu na przesuwanie godziny pobudki. Przy 5 minutach mój mózg nie zdążył się zacząć buldoczyć, bo nawet tego nie zauważył. Problemem było zagospodarowanie tych początkowych 5 minut, gdyż w tym przypadku już mój mózg zaczął produkować wymówki. „Co ci da te 5 minut? Co ty niby wtedy zrobisz?”.

Podstawą mojego procesu wczesnego wstawania było utworzenie silnego nawyku, który będzie działał na mnie bez względu na okoliczności. Dlatego systematyczne wstawanie o 5 minut wcześniej każdego tygodnia miało takie znaczenia. Dzięki temu budzik o 5:00 rano automatycznie zrywa mnie z łóżka bez krzyku, płaczu i rozdzierania szat.

Moja poranna rutyna miała zastosowanie tylko w dni robocze, gdyż nie widziałam potrzeby, aby stosować ją też w weekendy. Aktualnie jednak stała się już moją drugą naturą, więc w sobotę również wstaję o 5:00. Tylko w niedzielę zdarza mi się pospać do 7:00, ale jest to z reguły związane z późniejszym chodzeniem spać w sobotę. Bilans snu musi się zgadzać, abym była wypoczęta, dlatego czasem muszę wykazać się elastycznością.

Jak wypracowałam moją poranną rutynę?

Tydzień pierwszy – pobudka o 6:55 dała mi dodatkowe 5 minut, których nie wiedziałam, jak zagospodarować. Najbardziej sensowne wydało mi się przeznaczenie tego czasu na spokojniejsze szykowanie się do pracy. Cóż innego mogłam wdrożyć w tak krótkim czasie?

bullet journal, planowanie dnia, dobry nawyk
bullet journal, planowanie dnia, dobry nawyk

Tydzień drugi – pobudka o 6:50, czyli zyskałam 10 minut. W dalszym ciągu nie był to zbyt znaczący przedział czasu, ale postanowiłam podejść na poważnie do tematu. W związku z tym przeznaczyłam te minuty na planowanie dnia w moim bullet journalu. Było to dość szybkie planowanie, ale jak mus to mus.

Pierwszy kamień milowy

Tydzień 3 – pobudka o 6:45. To już kwadrans, czyli nie byle co. Ktoś może powiedzieć, że to tylko 15 minut. Dla mnie było to jednak osiągnięcie. Przez 31 lat swojego życia nigdy nie wstałam wcześniej niż to konieczne. Uznałam to za pierwszy kamień milowy na mojej długiej drodze. W dalszym ciągu przeznaczałam ten czas na planowanie, ale już na spokojniej.

Tydzień czwarty – pobudka o 6:40, co dawało mi 20 minut do wykorzystania. Uznałam więc, że mogę dołożyć sobie małe zadanie. Zbiegło się to z początkiem 2020 roku, więc potraktowałam to jako wskazówkę. Od jakiegoś czasu byłam w posiadaniu książki Ryana Holidaya „Stoicyzm na każdy dzień roku. 365 medytacji na temat mądrości, wytrwałości i sztuki życia”. Wiele dobrego słyszałem na temat stoicyzmu i wiedziałam, że książka jest podzielona na praktyczne, jednostronnicowe lekcje na każdy dzień roku. Doszłam do wniosku, że przeznaczę 5 minut dziennie na czytanie tej pozycji. Robię to do dziś i nie żałuję.

Tydzień piąty – pobudka o 6:35, czyli 25 minut. Tak bardzo zaciekawiło mnie czytanie wcześniej wspomnianej książki, że postanowiłam zapisywać sobie codziennie cytat, który do mnie przemówił, na co przeznaczyłem te dodatkowe 5 minut.

czytanie rozwojowe, poznawanie siebie, dobre nawyki
czytanie rozwojowe, poznawanie siebie, dobre nawyki

Kolejny przełom – dodatkowe pół godziny

Tydzień szósty – pobudka o 6:30, a zatem kolejny kamień milowy na mojej drodze, który dał mi pół godziny. Nie macie pojęcia, jak bardzo byłam z siebie dumna. Niektórzy z mojego otoczenia pukali się w głowę i pytali, po co mi to, ale ja byłam z siebie naprawdę zadowolona. Osiągnęłam sukces, który napędzał mnie do dalszej pracy. Na fali tej radości postanowiłam wprowadzić kolejne zadanie do swojej porannej rutyny. Tym razem był to „Dziennik coachingowy. 365 pytań od twojego coacha” Kamili Rowińskiej i Kamili Kozioł.

Zaczęłam z nim pracować od początku roku, ale robiłam to wieczorami. Wtedy uznałam, że będę wypełniać dziennik rano, gdyż miałam na to czas, a świeży umysł tylko mi w tym pomagał. Z dziennikiem pracuję już pół roku i szczerze polecam każdemu, kto chce odrobinę lepiej zrozumieć siebie na własną rękę. Nikt mi za to nie płaci, zwyczajnie polecam Wam to, co sama używam i co zdecydowanie na mnie działa. Tym sposobem opisałam pierwszą część mojej podróży pod tytułem „poranna rutyna”.

Co sądzisz o moich małych krokach? Może masz podobne doświadczenia i chcesz się nimi podzielić? Opowiedz mi o tym w komentarzu poniżej albo napisz do mnie maila na adres pytania@cataleja.pl.

Udanego dnia,

            Cataleja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *