Problem szczęścia, czyli czego tak naprawdę chcemy?
W poprzednim poście rozmawialiśmy o tym, jak realizować marzenia bez pewnej szansy na sukces. Dzisiaj chciałabym porozmawiać o tym, czym jest problem szczęścia i jak go rozwiązać. Wyobraź sobie, że chcesz kupić samochód. Zdecydowałaś, jaką markę i model chcesz oraz ile zamierzasz wydać. Następnie wchodzisz do salonu i wychodzisz…. z rowerem. Ta historia wydaje się absurdalna, ponieważ ludzie nie szukają samochodów i przypadkowo nie kupują rowerów. Jednak w dużej mierze w ten sposób dążymy do jednej z rzeczy, która jest dla nas najważniejsza – do szczęścia. Jesteśmy gatunkiem, który twierdzi, że pragnie szczęścia bardziej niż czegokolwiek innego. Problem polega na tym, że osiągamy je wyjątkowo kiepsko.
Czasami dostajemy samochód, czasami wychodzimy z rowerem. Innym razem nasze wysiłki na rzecz osiągnięcia szczęścia sprawiają, że jesteśmy bardziej nieszczęśliwe niż wcześniej. Ponieważ problem szczęścia jest jednym z największych praktycznych problemów w naszym życiu, myślę, że zasługuje na głębsze zrozumienie. W tym wpisie chcę zbadać dowody na to, że istnieje problem szczęścia, jaka jest jego przyczyna i jakie opracowano podejścia, aby go „rozwiązać”.
Problem szczęścia – zajrzyjmy głębiej
Najlepszą książką, jaką przeczytałam, która przedstawia całą wagę dowodów naukowych, aby pokazać, że problem szczęścia jest w rzeczywistości problemem, jest „Na tropie szczęścia” Daniela Gilberta. Podsumuję tylko pokrótce niektóre z badań pokazujące, jak kiepscy jesteśmy w ustalaniu, co nas uszczęśliwi. Jedną z kwestii jest to, że bardzo źle sobie wyobrażamy, jak wydarzenia wpłyną na nasze szczęście. Poproszeni o wyobrażenie sobie, jak by to było żyć po paraliżującym wypadku, większość ludzi wyobrażała sobie, że życie byłoby nieznośnie nieszczęśliwe. O dziwo, ludzie, którzy przeszli przez to doświadczenie, są w większości tak samo szczęśliwi, jak wcześniej.
Nasza nieudolność wykracza poza wyobrażenie sobie rzeczy, które nigdy nam się nie przydarzyły. Nawet wyobrażanie sobie rzeczy, z którymi mamy konkretne doświadczenia, pokazuje, że źle przewidujemy, co nas uszczęśliwi. Poproszeni o zaplanowanie posiłków w restauracji na wycieczki z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, ludzie wybierają dużą różnorodność posiłków zamiast powtarzać kilka rzeczy, które lubią najbardziej. Ludzie spodziewają się, że monotonia będzie się nudzić, ale ponieważ posiłki są rozłożone w czasie, w rzeczywistości sprawia im to większą przyjemność niż zbytnia różnorodność. Nasze domysły na temat tego, co nas uszczęśliwia, są często błędne.
Co powoduje problem szczęścia?
Chociaż rozwiązanie problemu szczęścia jest bardzo otwartą kwestią, przyczyna problemu ma rzeczywiście przekonujące wyjaśnienie. Powodem, dla którego istnieje problem szczęścia, jest to, że nie jesteśmy stworzeni, aby go rozwiązać. Wszyscy jesteśmy produktami ewolucyjnego projektowania. Wyewoluowaliśmy ręce do chwytania, kiedy jeszcze mieszkaliśmy na drzewach. Nasze oczy są skierowane na przód twarzy, a nie na boki, jak krowy i konie, dla lepszego postrzegania głębi. Grupy Europejczyków i Afrykanów z północy samodzielnie rozwinęły umiejętność picia mleka po okresie niemowlęcym.
Nasze umysły są w takim samym stopniu produktem ewolucji, jak nasze ciała. Nasze emocje, język, zdolność rozumowania i abstrakcyjne myślenie zostały ostatecznie rozwinięte, ponieważ istoty, które posiadały to oprogramowanie, rozmnażały się i przeżywały lepiej niż te, które tego nie robiły. Z tej ewolucyjnej perspektywy istnieje swego rodzaju bóg. Jest on ślepym, obcym bogiem, którego jedynym dążeniem jest uczynienie nas coraz lepszymi w rozmnażaniu się i przetrwaniu w świecie, który zawiera sojuszników, jak i konkurentów. To nieubłagane pragnienie przetrwania i powielania się nie dotyczy szczęścia jako celu końcowego. Ewolucja nie dba o to, czy jesteś szczęśliwa, czy nie.
Dlaczego ewolucja stworzyła problem szczęścia?
Rozważmy teraz, że projektujesz dwie różne istoty. Istota A jest przez cały czas szczęśliwa. Ta istota wymaga bardzo niewiele, aby być w stanie subiektywnej błogości. W rzeczywistości nawet jedzenie lub głodzenie nie osłabi jej entuzjazmu do życia. Istota B jest szczęśliwa tylko wtedy, gdy odnosi sukcesy. Ta istota czuje się nieszczęśliwa, gdy jest w „złym” stanie, na przykład gdy jest przejedzona lub głodna. Czuje się zadowolona, gdy jest w „dobrym” stanie, na przykład gdy łączy się w pary lub osiąga wyższy status wśród innych istot.
Która istota, A czy B, poradziłaby sobie lepiej w ewolucyjnej grze, o której właśnie rozmawialiśmy? Jest oczywiste, że B jest lepiej przygotowana do przetrwania i replikacji niż A. Jednak teraz rozważ nowy typ bytu, istota C. Ta istota jest szczęśliwa, kiedy odnosi sukces, ale tylko przez chwilę. Odczuwa szczęście i smutek jako odpowiedź na zmiany stanu, ale szybko wraca do neutralnej linii bazowej. Stworzenie to doświadcza ponadprzeciętnego poziomu szczęścia tylko przez chwilę, zanim wróci do stanu neutralnego.
Czy C byłaby lepsza niż B? Całkiem możliwe, że tak będzie. W końcu B, gdy osiągnie pewien sukces, może popadać w samozadowolenie. Będzie mniej zmotywowana do działania, ponieważ już osiągnęła pewien poziom sukcesu. C z drugiej strony musi zawsze ciężko pracować, ponieważ jej osiągnięcia są nieustannie resetowane. Jednak wszystkie te istoty, A, B i C, cierpią z tego samego powodu. Szczęście, którego chcą, a tym samym motywuje ich zachowanie, jest takie samym szczęściem, którego doświadczają, a tym samym wynagradza ich zachowanie. Czy nie byłoby jeszcze lepiej, gdyby te dwie funkcje można było oddzielić?
Problem szczęścia a sprawność ewolucyjna
Wyobraź sobie modyfikację istoty C, nazwiemy to C +. C + ma wszystkie dziwactwa związane z byciem C, z wyjątkiem tego, że oprócz przejściowej natury szczęścia, popędy i motywacje C + mogą być napędzane oddzielnie od szczęścia. Oznacza to, że C + często chce rzeczy, które nie uczynią jej szczęśliwą i wciąż się oszukuje. Te hipotetyczne istoty są uproszczonymi modelami, ale uważam, że jesteśmy bliżej C + w projektowaniu z dokładnie tych samych powodów. Doświadczamy szczęścia ponadprzeciętnego (a także szczęścia poniżej przeciętnego) typowo przez krótkie chwile. Nasze obwody do „chcenia” i „lubienia” są również inne. Pozwalają nam na częściowe odłączenie, aby ulegać pokusom, które tak naprawdę nas nie spełniają.
Kiedy po raz pierwszy przeczytałam o ewolucyjnym wyjaśnieniu problemu szczęścia, jedna kwestia mi nie odpowiadała. Gdybyśmy naprawdę mieli maksymalizować przystosowanie ewolucyjne, dlaczego nie mielibyśmy wyraźnie dążyć do tego celu? Po co w ogóle używać tej okrężnej miary subiektywnego szczęścia? Dlaczego po prostu nie uczynić nas robotami, których bezpośrednim celem jest maksymalizacja sprawności. Bylibyśmy jednomyślnymi automatami, nie potrzebującymi sztuki, miłości ani filozoficznej tęsknoty.
Prosta odpowiedź jest taka, że ignorowanie tych głębszych motywacji jest strategiczne. Ignorowanie głębszych przyczyn wielu naszych motywów pomaga nam lepiej je osiągnąć. Powodem jest to, że nie istniejemy w izolacji. Istniejemy w społeczeństwie, które jest pełne podobnych istot, których interesy nie są idealnie zbieżne z naszymi. Ewolucja wyposażyła nas nie tylko w imponujący mózg do tworzenia wspomnień i rzucania włóczniami. Pozwoliła nam także kłamać, oszukiwać i przechytrzać innych ludzi. W rzeczywistości wielu naukowców zajmujących się kognitywnością twierdzi obecnie, że świadomość jest naszym rzecznikiem. Wyjaśnia i racjonalizuje nasze zachowanie, aby przedstawić spójny, pozytywny obraz innym członkom społeczeństwa.
Problem szczęścia a niższe wartości
Wiele z naszych ewolucyjnych popędów jest samolubnych i pozostaje w konflikcie z innymi istotami ludzkimi. Jednak prezentowanie się całkowicie szczerze nie sprawiłoby, że stalibyśmy się popularni. Jako istoty społeczne, bycie popularnym jako sojusznik i partner ma zasadnicze znaczenie dla ewolucyjnego sukcesu. Jednym ze sposobów uniknięcia tego problemu jest pójście na kompromis – bądź tylko trochę samolubna. Bądź na tyle bezinteresowna, abyś mogła czerpać korzyści z popularności, jaką zapewnia Ci w kategoriach sojuszników i partnerów. Kiedy bycie bezinteresowną kosztuje Cię więcej niż się zwraca, bądź samolubna.
Jest jednak jeszcze lepsza (i bardziej podstępna) strategia. Ta strategia polega na przekonywującym wydawaniu się bardziej bezinteresowną niż w rzeczywistości. Jeśli możesz sprawiać wrażenie szlachetnej, zyskasz popularność. Jeśli faktycznie będziesz pracować nad niższymi motywami, odniesiesz korzyści z bycia prywatną egoistką. To napięcie, by wyolbrzymiać nasz altruizm, może wyjaśniać podział pracy. Sprawia, że świadomy umysł jest odpowiedzialny za prezentowanie jak najlepszego obrazu nas samych. Jednocześnie potajemnie podąża za bardziej samolubnymi motywacjami, gdy tylko może nam to ujść na sucho. Najlepszą częścią tej sztuczki jest uczynienie świadomego umysłu nieświadomym tych motywacji. To umożliwia mu racjonalizowania ich jako mniej brzydkich, kiedy tylko jest to możliwe, tak aby zmniejszyć wysiłek aktywnego kłamania na ich temat.
Co robimy z problemem szczęścia?
Takie rozumienie problemu jest cyniczne i przygnębiające. Gdybyśmy z łatwością przyjęli cyniczne wyjaśnienia, podkopałyby one naszą zdolność do wyrażania wyższych pragnień na nasz temat. Na początku starałam się zaakceptować ten światopogląd. Ale po spędzeniu z tym więcej czasu zdaję sobie sprawę, że ta świadomość nie jest strasznie problematyczna. Nasz mózg jest tak zaprojektowany, aby w naturalny sposób radzić sobie z napięciem między naszymi wzniosłymi i samolubnymi motywami.
Chociaż nie wierzę, że istnieje lepszy model niż ta koncepcja projektu ewolucyjnego z ukrytymi motywami do zrozumienia problemu szczęścia, niestety nie oferuje on zbyt wielu rozwiązań. Problem szczęścia jest znany od dłuższego czasu i istnieje wiele różnych tradycji filozoficznych, które próbują rozwiązać to zagadnienie. Chciałabym pokrótce omówić niektóre z proponowanych rozwiązań oraz to, co nasze nowe zrozumienie natury problemu mogłoby powiedzieć o ich mocnych i słabych stronach.
Rozwiązanie pierwsze – tradycja
Jednym z rozwiązań problemu szczęścia jest życie w tradycyjnym społeczeństwie, w którym wszyscy wyznają tę samą religię, normy, rytuały i przekonania. Konfucjusz był zdecydowanym zwolennikiem tego podejścia. Wierzył, że harmonia w społeczeństwie pochodzi od każdego, kto przestrzega obrzędów i praktyk z czasów przodków. Zachowanie z rozwagą w istocie polegało na dokładnej wiedzy, który rytuał ma zastosowanie w danej sytuacji i stosowaniu go bez wysiłku. To nie jest tak głupie, jak się wydaje. Życie według arbitralnych obrzędów i tradycji może dziś wydawać się absurdalne, ale uwalnia od konieczności posiadania powodów do tego, co się robi.
Pamiętaj, że główna część problemu szczęścia nie polega tylko na tym, że doświadczamy ulotnych radości, oderwanych od naszych pragnień, ale na tym, że te pragnienia są oparte na sprzecznościach. Chcemy wydawać się ludźmi, którzy szczerze dążąc do wyższych motywów, faktycznie dążąc do niższych. Niestety takie podejście jest nie do utrzymania we współczesnym społeczeństwie. Mamy zbyt wiele różnorodności – zbyt wiele różnych religii, filozofii, społeczności, wierzeń i nieporozumień. Nasze społeczeństwo domaga się prawdziwych powodów zachowań, które wymagają uzasadnienia. Widmo hipokryzji jawi się we współczesnych umysłach. Jest również prawdopodobne, że to podejście nie działa od jakiegoś czasu.
Rozwiązanie drugie – spełniaj pragnienia
Jeśli tradycja nie zadziała, następnym oczywistym wyborem jest podążanie za pragnieniami i popędami, które posiadasz, i spełnianie ich. Na tym polega istota klasycznej samopomocy, hedonizmu, a nawet wielu współczesnych podejść religijnych (te jednak często mają zastrzeżenie, że prawdziwe spełnienie występuje po śmierci). Zaletą tych podejść jest to, że nie próbują one zaprzeczać podstawom naszych pragnień. Jeśli naprawdę jesteśmy stworzeni przez ewolucyjną sprawność i osiągamy to poprzez zdobywanie bogactwa, partnerów, atletyzmu, statusu społecznego, prestiżu i umiejętności, to takie podejście sprawia, że dążymy do tych celów przynajmniej nieco szczerze.
Takie podejście sprawia, że dążymy również do mniej samolubnych motywów. Można wyznaczyć sobie cele, aby stać się lepszym człowiekiem, być bardziej kreatywnym, przyjaźniejszym, inteligentnym itp. Takie podejście do życia nie musi być samolubne, ale ma tendencję do podążania za naszymi pragnieniami w prostszy sposób. Oczywistym minusem tego podejścia jest sam problem szczęścia. Możemy ciężko pracować nad celami tylko po to, aby doświadczyć ulotnego szczęścia. Możemy dotrzeć do nowej stacji życiowej i odkryć, że jest wypełniona nowymi, ale równie nieprzyjemnymi bólami i frustracjami, których staraliśmy się uniknąć.
Rozwiązanie trzecie – ogarnij pragnienia
Co ciekawe, zarówno Zachód, jak i Wschód niezależnie doszły do podobnych spostrzeżeń dotyczących problemu szczęścia i opowiadały się za konkretnym rozwiązaniem. Zarówno buddyzm, jak i stoicyzm są zwolennikami wyjścia poza iluzje wielu naszych pragnień. Podejście zalecane w obu filozofiach jest podobne. Praktykuj umiarkowanie lub ascezę i unikaj pokusy. Zrozum, że przyjemności i ból są przeciwnymi stronami tego samego medalu i nie próbuj gonić jednego, a uciekać od drugiego. Ćwicz obecność w danej chwili i medytacyjną kontrolę nad uwagą.
Różnice między podejściami do problemu szczęścia są niewielkie, nawet jeśli etyka i metafizyka znacznie się różnią. Różnice w metodzie są raczej odmiennym smakiem niż substancją. Stoicy opowiadają się za budowaniem odporności psychicznej poprzez stawianie czoła trudnościom i podążanie za logiką. Buddyści opowiadają się za świadomością trudności i ujawnianiem sprzeczności, które rozpraszają złudzenia co do osobowości i dwoistości. Mocne strony tego podejścia polegają na tym, że bezpośrednio atakują problem szczęścia. Wadą jest oczywiście to, że robiąc to, mogą walczyć z samą ludzką naturą.
Inną wadą tych podejść jest to, że opierają się one na tych samych bardziej wzniosłych zasadach, które chcielibyśmy mieć, ale do których w rzeczywistości nie dążymy. Może to stworzyć takie samo sprzeczne podejście, które prowadzi do konsekwentnej porażki w dążeniu do wyższych ideałów. Widzę tę wewnętrzną sprzeczność w wielu ludziach, w tym we mnie, którzy są bardzo zainteresowani takimi podejściami do życia, ale walczą o wprowadzenie regularnej medytacji lub konsekwentne przyjmowanie takiej postawy.
Rozwiązanie czwarte – radykalna akceptacja
Ostatecznym rozwiązaniem (brakiem rozwiązania?) problemu szczęścia jest po prostu jego zaakceptowanie. Nie tylko zaakceptuj, że pragnienia są ulotne, a życie przemijające. Zaakceptuj też, że natura ludzka jest zbudowana z konkurujących ze sobą napięć. Mamy napięcie między naszymi wzniosłymi dążeniami a naszymi podstawowymi motywami. Napięcie między naszą zdolnością do czerpania przyjemności a chęcią zdobywania. Napięcie między naszymi społecznie skonstruowanymi jaźniami a naszą ulotną świadomością. To napięcie jest stanem natury, więc być może najlepiej jest to całkowicie zaakceptować.
Widziałam buddyjskich myślicieli opowiadających się za czymś w rodzaju radykalnej akceptacji lub oscylacji między rozwiązaniami nr 3 i 4. Może to po prostu oznaka mojej własnej ignorancji, że nie doceniam tego, dlaczego te dwie rzeczy są w rzeczywistości takie same? To końcowe podejście zaprzecza problemowi, nie ignorując go, ale akceptując go całkowicie takim, jakim jest. Takie podejście argumentowałoby, że gorące słońce lub okrągły świat również nie są „problemami”, ale faktami natury, które mają osądy wartościujące tylko z powodu naszego spojrzenia na nie.
Ocena potencjalnych rozwiązań
Chociaż problem szczęścia można dość jasno zrozumieć, rozwiązanie wydaje się znacznie bardziej obarczone potencjalnymi trudnościami i sprzecznościami. Podążanie za pragnieniami całkowicie uspokaja ewolucyjną maszynerię, która chce, aby je ścigano. Pada jednak ofiarą frustracji, że nie można znaleźć trwałych radości i szczęścia w zaspokajaniu naszych głodów i kaprysów. Nie roszczę sobie prawa do rozwiązania problemem, ale moje obecne stanowisko jest w pewnym stopniu mieszaniną wszystkich sugerowanych podejść. Wierzę w realizację moich ambicji i pragnień, ale z umiarem. Rozumiem też, że nie doprowadzą one do trwałego wzrostu szczęścia.
Problem szczęścia jest kłopotliwy i trudny, ale uważam też, że warto go głęboko zrozumieć. Wszystko inne, o czym piszę, czy to jak ulepszyć swoją karierę, lepiej się uczyć czy budować nowe nawyki, w domyśle zależy od tego. Myślę, że niewłaściwe postrzeganie problemu może spowodować więcej cierpienia niż cokolwiek innego. I chociaż nie wierzę, że rozwiązanie jest natychmiast widoczne, myślę, że cokolwiek zrobisz ze zrozumieniem problemu, jest prawdopodobnie lepsze niż całkowita ignorancja. Co o tym sądzisz? Podziel się swoimi przemyśleniami na ten temat w komentarzu poniżej albo napisz do mnie maila na adres pytania@cataleja.pl.
Udanego życia,
Cataleja.