Dobra poranna rutyna, czyli czego nie robić z rana?
Poranna rutyna i jej olbrzymie znaczenie dla rozwoju osobistego to tematy, o których mogę mówić godzinami. Dlaczego? Bo sama przez to przeszłam i służy mi to do dziś. Wcześniej nie wierzyłam w to, że robienie pewnych rzeczy rano jest możliwe, a na dodatek, że mogą przynieść tak daleko idące korzyści. Przekonałam się o tym jednak na własnej skórze.
W poprzednich postach pisałam o mojej porannej rutynie i o tym, co można robić rano. Nie zawsze postęp odbywa się przez wprowadzenie czegoś nowego i trzymanie się tego. Czasem wystarczy zaprzestać robienia czegoś, co miało negatywne konsekwencje i też można robić znaczące postępy. Dzisiaj opowiem o tym, czego moim zdaniem nie warto robić z rana.
Przycisk drzemki to zło wcielone.
Po pierwsze, i będę to powtarzać do znudzenia, przestań używać przycisku drzemki. To bardzo zły i denerwujący nawyk, szczególnie, jeśli nie śpisz sama. W moim przypadku problemy z tym złem wcielonym ma Mario. On pasjami wręcz uwielbia włączać drzemkę dwa albo nawet trzy razy, co mnie doprowadza na skraj dzikiej furii. Dlaczego? Jego trudno dobudzić, mnie bardzo łatwo, dlatego przycisk drzemki sprawia, że stają się dla Mario bardzo nieprzyjemna rano.
„Jeszcze tylko mi kilka minutek” znane wielu osobom jest tak naprawdę bardzo zgubnym porannym nawykiem. Zdecydowanie lepiej już spać ciągiem do godziny pobudki niż budzić się w przeciągu pół godziny po trzy razy. Nie rób tego swojemu mózgowi. Pozwalasz mu zasnąć po pierwszej pobudce i znowu go budzisz, czasem nawet po kilka razy. To okrutne, uwierz mi. Często po kilku drzemkach wstajesz mniej wyspana niż gdybyś wstała jak Bóg przykazał. Jest na ten temat mnóstwo badań, więc możesz posłuchać mądrzejszych ludzi ode mnie.
Pośpiech nie zawsze jest wskazany
Po drugie, co wynika też z punktu pierwszego, pobudki w pośpiechu. Znam to aż za dobrze. Gdzieś w głębi duszy żyłam w przekonaniu, że muszę spać do ostatniej możliwej minuty, bo inaczej się nie wyśpię. W związku z tym wstawałam wręcz w ostatniej możliwej chwili, aby móc zdążyć do szkoły, a później do pracy. Teoretycznie nic strasznego, ale wyobraź sobie jeden zły ruch rano i zaczyna brakować Ci czasu.
Nie możesz znaleźć rano skarpetek do pary, kolczyk wysunął Ci się z rąk i wpadł pod kanapę, kot ucieka na podwórko w momencie, gdy zamykasz drzwi. Nic zmyślonego, przykłady z mojego życia. Możecie sobie wyobrazić moją galopującą wściekłość. A wystarczyło wstać chociaż 5 minut wcześniej…
Nie porzucaj życia dla „internetów”
Po trzecie, coś, czego sama oduczyłam się dopiero w tym roku, a więc przesiadywanie na social mediach. W ciągu dnia to jeszcze pół biedy, ale zdarzało mi się robić to jako pierwszą rzecz rano. Wyobrażasz to sobie? Na własne życzenie otwierałam oczy i zaczynałam żyć cudzym życiem każdego ranka. To absurdalne przecież.
Moment w ciągu dnia, gdy budziłam się ze świeżym umysłem – mój produktywny poranek przeznaczałam na oglądanie życia innych ludzi. Po co mi to było? Wtedy uważałam, że to rozrywka, która mi się należy. Teraz wiem, że zwyczajnie w ten sposób unikałam odpowiedzialności za swoje życie. Przeglądanie Facebooka czy Instagrama było łatwiejsze niż wzięcie życia w swoje ręce. Dziś już wiem, że to była moja forma prokrastynacji.
Staraj się omijać złe wiadomości
Po czwarte, nie uruchamiaj rano telewizora, a przynajmniej nie włączaj wiadomości. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko samym serwisom informacyjnym. Nie da się jednak ukryć, że wiadomości nie wnoszą nic pozytywnego do naszego życia. Z reguły pojawiają się w nich same złe informacje, dobrych jest jak na lekarstwo.
Możesz nawet nie słuchać ich uważnie, ale wystarczy, że przewijają się w tle. Twój mózg nie jest wybiórczy, rejestruje wszystko, co się dzieje. Po co ci te złe wieści z samego rana? Wiem, że musimy wiedzieć, co się wokół nas dzieje. Wierzcie mi, świat nam o tym powie sam, nie przegapicie tego.
Odwieczny dylemat kobiety – nie mam się w co ubrać
Po piąte, coś tak prozaicznego, jak wybieranie ubrań. Być może ten problem dotyczy wyłącznie kobiet, ale moją grupą docelową są kobiety, więc dlatego o tym mówię. Każda z nas wie, jak wiele czasu pochłania wybranie odpowiedniego stroju do pracy. Czasem zajmowało mi to dobre 10-15 minut. Dlatego postanowiłam odciążyć poranną rutynę i przełożyć tę czasochłonną czynność na wieczór.
Po pierwsze, miałam wtedy czas na zastanowienie się nad odpowiednim zestawieniem kolorystycznym. Po drugie, nie traciłam cennego czasu rano, gdyż moje ubrania grzecznie leżały wyprasowane na biurku. Uważam, że to naprawdę genialny nawyk.
Nie omijaj śniadań.
Po szóste, nie omijaj śniadań. Jestem winna, muszę się do tego przyznać. Przez wiele lat nie jadałam rano śniadań. Częściowo tłumaczyłam to faktem, że do szkoły, a później do pracy dojeżdżałam autobusem. Mam delikatną chorobę lokomocyjną, więc śniadanie z rana niespecjalnie mi pomagało. Unikałam śniadanie do momentu, aż kupiłam sobie własne auto. Wtedy przestałam być uzależniona od publicznego środka transportu, a zaoszczędzony czas mogłam przeznaczyć na zjedzenie śniadania.
Po siódme, gdy już robisz sobie śniadanie, nie zapominaj o jedzeniu do pracy. Dwie dodatkowe kanapki nie zabiorą ci dużo czasu, a przynajmniej będziesz miała co zjeść w pracy. Zawsze możesz zrobić więcej jajecznicy albo owsianki i resztę zabrać ze sobą do pracy. Unikanie jedzenia w pracy albo jedzenie czegoś na szybko (fast food albo pączek) to naprawdę nie jest nawyk korzystny dla Twojego zdrowia.
To tylko siedem czynności, które sama postanowiłam usunąć ze swojego życia. W połączeniu z nowymi nawykami uzyskałam bardzo produktywną poranną rutynę, która przynosi mi ogromne korzyści. Jednego dnia bywa łatwo, innego wręcz przeciwnie. To właśnie siła wytworzonego nawyku sprawia, że nie poddaję się w te trudniejsze dni.
Jak wygląda Twoja poranna rutyna? Jakie nawyki udało Ci się z niej usunąć? Opowiedz mi o tym w komentarzu poniżej albo napisz do mnie maila na adres pytania@cataleja.pl.
Udanego życia!
Cataleja